Z pamiątek tego lata, kiedy tworzyliśmy REVIT.HR, korzystałam także z uroków życia w Stolicy. Najcenniejszą pamiątką tego okresu stała się koszulka z koncertu. Nosi ona hasło “Ed Sheeran is my boss” i obok koszulki z nazwiskami absolwentów ESB 1994 zajmuje ważne miejsce w mojej szafie. Dlaczego? Dlatego, że pod krótkim hasłem na piersi zawiera się bodaj wszystko, co uważam za ważne u nowoczesnego przywódcy.
Ed Sheeran ma 27 lat i tyle samo milionów sprzedanych płyt. Kiedy, bardzo punktualnie o 21.00, wyszedł na scenę na Stadionie Narodowym czekało na niego 50.000 fanów. Od pierwszej sekundy i przez następne dwie godziny nie było czasu na nudę. A każdy z fanów poczuł, że Ed przyjechał tu dla niego. Nawet te kilka osób, które przyszły bo musiały na przykład towarzyszyć dziecku lub dziewczynie. Do nich Ed zaadresował specjalne podziękowania. Z resztą publiczność rozmawiał cały czas. Jasno określił swoje zadanie: “Jestem tu, aby wszyscy śpiewali i tańczyli, nawet ci, którzy zwykle się wstydzą. Dajcie czadu, wszyscy i tak patrzą na scenę, nie na was”. Wiele gwiazd uważa, że jeśli już przyjadą i zrobią ładny spektakl, to wystarczy. Ed pokazał, że przyjechał tu dla nas.
Do ostatniej chwili nie wierzyłam, że Ed Sheeran występuje bez zespołu. Tym bardziej byłam pełna podziwu, że chłopak z gitarą, na olbrzymim stadionie potrafi pociągnąć za sobą tak wielki tłum. Od pierwszej do ostatniej chwili kibicowaliśmy, jak mogliśmy najszczerzej. A artysta cieszył się z tego i dawał z siebie wszystko. Nie musiał się rozbierać, nie musiał tarzać po scenie. On, gitara i dopracowana scenografia. Do dziś uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a motywację do działania odnajduję w jego piosenkach.
Przy tak wielkim przedsięwzięciu nie ma miejsca na improwizację. Ed zadbał o każdy szczegół. Gołym okiem tego nie widać, ale jeśli ktoś wie jaka gorączka panuje w reżyserce podczas tak wielkiej imprezy, to doceni bardzo szczegółowe przygotowanie. Momenty przerw, kiedy artysta musi zmienić gitarę, napić się, były niezauważalne. Powrót do mikrofonu idealnie skoordynowany. A przecież reżyserka stoi daleko od sceny, a piosenkarz nie ma magicznej różdżki. Jest to więc praca zespołowa, wiele godzin prób, idealne zgranie. Każdy wie co ma robić i wykonuje to doskonale.
Teksty piosenek Eda mówią o wielu trudnych problemach. Słuchanie go i śpiewanie z nim, to jak rozmowa o życiu. Muzyczne opracowanie tych utworów, w sumie tylko na jedną gitarę i jakieś muzyczne tło, ich prostota, pokazują z jaką pasją artysta tworzy. Nie jest trudno, w dobie efektów specjalnych, wirtualnej rzeczywistości stworzyć show. Trudniej jest przekazać publiczność swoją pasję. Edowi się to udaje. Z piosenek znamy historię jego życia, historię jego dziadka protestanta i babci katoliczki, a słuchając piosenki “Perfect” przeżywamy, jak na filmie, ponowne spotkanie ze szkolną miłością, z którą chyba niedawno wziął ślub. Ed żyje w swojej muzyce, nie na “Pudelku”.
Powiecie, że to zboczenie zawodowe i porównywanie muzyka pop do lidera w korporacji nie ma sensu.
A może jednak choć kilku przywódców większych lub mniejszych stadek, zainspiruje się postawą Eda Sheerana i pokaże, że można na co dzień zarządzać z równą pasją, odwagą i skromnością?
A może któryś z nich dojrzy w swoim stadku młodego utalentowanego “artystę” biznesu, który miast ścigać się z innymi woli zadbać o dobrą atmosferę?
Trzymamy kciuki! This is your show time!
Input your search keywords and press Enter.